Literatura o konsolach i grach z lat 80tych. I nie tylko. Aktualizacja.

Dobry wieczór. Ostatnio 'odkręciło’ mnie na retro, co zresztą widać po wpisach na blogu. Niezbyt częstych co prawda, bo jakoś tak ostatnio strasznie mało czasu na wszystko.
Nie tylko znajdowanie konsol, komputerów i gier jest dla mnie fascynujące, ale również czytanie o nich sprawia mi przyjemność. Niniejszym chcę polecić kilka książek, które znalazły się w mojej bibliotece.

Po pierwsze – Wielka księga gier, będąca pierwszym TAK wielkim opracowaniem gier na rynku polskim. Autorem jest Piotr 'Micz’ Mańskowski, znany z wielu periodyków (np. Secret Service), ostatnio rednacz Pixela.

Książka bardzo mi się podobała, chociaż przez wzgląd na rozmiar (ponad 650 stron) zabierałem się do niej dość długo, czego żałuję. Jest bowiem podróżą przez dziesięciolecia gier, wzbogaconą setkami ilustracji, do tego fajnie przeprowadzoną. 

Mając dwójkę dzieci, ambitną żonę i kilka różnych hobby, przypadła mi do gustu konstrukcja i długość rozdziałów – można każdy z nich przeczytać podczas porannej kawy, kolacji, czy nawet przy goleniu (tak, mam maszynkę elektryczną!).

Wojny konsolowe – bo to była wojna. Wojna na ilość fanów, pieniądze, rynek, kolejne kraje. Tutaj książka jest bardziej zbiorem 'potencjalnych’ rozmów, które mogły być przeprowadzane w 'okopach’. Trochę cięższa do czytania nie pozostałe, ale warta uwagi.

Pora na The Nostalgia Nerd’s Retro Tech

Tę książkę kupiłem na Amazon z okazji jakiejś wyprzedaży i muszę powiedzieć, że również było warto się z nią zapoznać. Może nie jest jakoś fantastycznie napisana, ale ciekawie się przeglądało 'przestrzał’ wszystkich sprzętów do grania wraz z sugestiami dla każdej platformy dotyczącymi:
– najlepiej wyglądającej gry
– najbardziej grywalnej
– najgorszej, które trzeba omijać z daleka, bo pokazują jak można zmarnować potencjał platformy.

Jest Acorn, jest Atari, Commodore, Sega, Nintendo, ale również Amiga, Xbox, Playstation – sama śmietanka. Wszystkie są potraktowane dość pobieżnie co prawda, ale jednak cieszę się, że ją mam.

Na deser zostawiłem Oni migają tymi kolorami w sposób profesjonalny.
Najnowsza z opisywanych, ale absolutnie fenomenalna. Dla mnie szczególnie ważna, bo wychowałem się 'na Atari’. Wywiad rzeka z osobą (TDC), która siedziała w tym głęboko – co prawda 'złe języki’ mówią, że wiele zaczyna nie kończąc, ale akurat tę książkę skończył. Pierwsze dema, gry, fascynacja tym komputerem, programowaniem, wyjazdy na giełdę komputerową. Ehhh, łyknąłem błyskawicznie, bez popijania i zagryzania.
Z e-booków (miałem oryginał drukowany, sprzedałem – dureń byłem) polecam opracowania Bartłomieja Kluski – Bajty Polskie i Dawno temu w grach:

https://virtualo.pl/ebook/bajty-polskie-i164646/ oraz
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/70166/dawno-temu-w-grach-czas-pionierow-szkice-z-historii-gier-komputerowych

Oraz coś o gamedev’ie w latach 80tych – darmowa książka o portowaniu R-Type na ZX Spectrum – It’s behind you – the making of a computer game. Fenomen Bedroom programmers podany na tacy w konkretnym przykładzie – akurat bardzo dobrym, bo port R-Type na ZX Spectrum jest świetny, jak na możliwości tej maszyny. Kto zlecał, jak zlecał, kto programował, jak programował, skąd brał pomysły – dokładnie opisane.

https://spectrumcomputing.co.uk/index.php?cat=96&id=2001502

Miłego czytania.

Aktualizacja: Doszły ostatnio dwie ciekawe książki. Pierwsza z nich – Codename Revolution – traktuje o fenomenie Wii – konsoli, podejściu do graczy, zmiany ich postrzegania.

Druga, polska – Nie tylko Wiedźmin. Historia polskich gier komputerowych – https://lubimyczytac.pl/ksiazka/255141/nie-tylko-wiedzmin-historia-polskich-gier-komputerowych.

Tę nabyłem drogą cyfrową (fajna promocja była – 9.99), ściągnąłem na Kindle, zostawiam do przeczytania na najbliższy wyjazd. Z recenzji widzę, że może być ciekawie, chociaż bez szału.

Home Assistant wersja 0.105 – a nawet nie zdążyłem opisać poprzedniej

Problem z pisaniem o Home Assistany jest jeden i zasadniczy – system się niesamowicie zmienia i pisanie o nim prawie gwarantuje, że za dwa miesiące artykuł jest nieaktualny. Dwa miesiące temu miałem prawie przygotowany tekst o automatyzacjach – dodali kreator. Ledwo się zebrałem, żeby coś napisać – wyszła wersja 0.105, która wiele zrzutów ekranu kieruje do kosza 😀

Zamieszali, nie powiem. Ale na plus!

Najważniejszą zmianą jest wprowadzenie Safe mode – poprzednio jeżeli coś 'zamieszaliśmy’ w konfiguracji mogliśmy się obudzić z systemem, który nie chciał zadziałać po restarcie. Teraz uruchomi się, ale w podstawowej wersji konfiguracji – to się bardzo przyda. Szczególnie osobom początkującym lub dużo zmieniającym w systemie.

Pojawił się Supervisor zamiast Hass.io z kolorowymi ikonami

Zmieniła się też zakładka konfiguracji.

I jak zwykle kolejne sprzęty, integracje – miłe jest to, że coraz więcej osób z Polski jest twórcami oficjalnych integracji.

Pora zebrać się do kupy i zacząć znowu pisać.

Amiga 500 – wraz z emulatorem stacji GoTek i rozszerzeniem pamięci do 1MB

Udało się domknąć kolejny projekt – moja Amiga 500 posiada od pewnego już czasu emulator stacji GoTek, a w zeszłym tygodniu dostała dodatkowe 512kB RAM. Szaleństwo, prawda 😉 W dobie ogromnych dysków SSD brzmi to bardzo ciekawie 😉 Ale cóż, takie były kiedyś czasy 😀 
Można komfortowo oglądać dema, nawet najnowsze Eon od Black Lotus z roku 2019!

Nintendo Dual Screen Lite – liczy się kreatywność

Niektóre, jak to mówią: 'kieszonsolki’, są naprawdę bardzo fajne. Kiedyś bardzo chciałem mieć Game Boy Advance, ale jakoś nie było nam po drodze. W końcu mam go w kolekcji, ale to jednak konsola kolejna po nim jest tym, co 'tygrysy lubią najbardziej’.
Nintendo Dual Screen Lite to następca Nintendo Dual Screen – ładniejsza wersja przenośnej konsoli, która szturmem zdobyła rynek i jednoznacznie wygrała batalię Nintendo – Sony – stosunek 153 miliony do 76 milionów (za Wikipedią) mówi sam za siebie. Mimo gorszych parametrów wygrywała funkcjonalnościami i ciekawymi grami.
Przede wszystkim – dwa ekrany, z czego dolny dotykowy. Czyli mamy D-pad (czyli potocznie mówiąc – krzyżak), triggery po bokach, a do tego rysik, który możemy używać w grach na dolnym ekranie.
Lista tytułów, które utkwiły mi w pamięci to: Elite Beat Agents, Meteos, Professor Layton and Curious Village oraz Unwound Future, Animal Crossing, Hotel Dusk: Room 215, Space Invaders Extreme, Wario Ware: Touched, Trauma Center: Under the Knife, Mario and Luigi: Partners in Time, Puzzle Quest, Legend of Zelda: Phantom Hourglass, New Super Mario Bros., Super Scribblenauts, Phoenix Wright: Ace Attorney, Advance Wars: Dual Strike, GTA: Chinatown Wars. 
Owszem, jest ich mnóstwo, ale każda z nich wprowadzała coś ciekawego w grach – gry muzyczne, pomysłowe wykorzystanie dwóch ekranów, mikrofonu, rysika, historie, grafika.
Trzeba zdmuchnąć piasek z kartki? Dmuchnij w mikrofon! Trzeba przerzucić pieniążek z jednej strony ekranu na drugi? Zamknij konsolę i otwórz! Chcesz poczytać książkę? Obróć konsolę pionowo! Trzeba zapisać notatkę w grze? Zrób to rysikiem w grze!
Bardzo wciągnęły mnie i żonę również różnorakie 'Brain testy’ czyli tytułu poprawiające orientację, skupienie, logiczne myślenie.
Poniżej kilka zdjęć, ten 'dynks’ na USB po lewej to adapter do połączenia do internetu z poziomu konsoli – NDS obsługuje wyłącznie połączenie szyfrowane w WPA, które raczej bezpiecznie nie było i ryzykowne było ustawić je na domowym routerze, dlatego wtykało się toto do PC, instalowało sterownik i można było grać. Na tyle na ile Nintendo pozwalało, bo ich pomysł z Friend Codes rewelacyjne nie był 😉 Ale pamiętam, że z wieloma osobami z różnych krajów grałem w jakieś zestawy gier 'barowych’ – rzutki, itp. – zabawa była całkiem fajna.

Koncert Rotting Christ, Moonspell i Silver dust

Kolejny koncert zaliczony.

Tym razem 24.11.2019 w Klubie Kwadrat spotkali się dawni znajomi – uwielbiany przeze mnie Rotting Christ oraz Moonspell, którego co prawda ostatnio nie słucham, ale bardzo szanuję i podziwiam ich za płyty Wolfheart oraz Irreligious.

Nie umiem za bardzo pisać o koncertach, ponieważ są to moje głębokie emocje, przeżycia, ciężko to przelać na 'papier’. Może z czasem się nauczę. Odbieranie muzyki to nie dodanie kolejnego włącznika do Home Assistant 😉

Rotting Christ jest dla mnie ostatnimi czasy bezapelacyjnym numerem 'jeden’, jeżeli chodzi o intensywność słuchania oraz ilość utworów, które bardzo do mnie docierają. Nie inaczej było i tym razem – koncert był świetny, już w nowym, kolejnym składzie. Oczywiście Sakis i Themis dalej tworzą człon zespołu, ale dwie nowe (z czego jedna bardzo młoda) twarze zastąpiły kilkuletnich muzyków. Zagrali wspaniale, z energią, tak jak uwielbiam, chociaż zabrakło mi 'tego czegoś’, co by wyróżniło ten koncert specjalnie z innych. Z utworów na pewno warto wymienić: 666, Societas satanas, In Yumen/Xibalba, King of stellar war, Grandis spiritus diavolos, Apage Satanas, Non serviam. Młyn pod sceną zaliczony, warto było się pojawić, jak zawsze zresztą na ich koncertach.

Moonspell – legenda metalowo/goth/black rockowa. Utwory takie jak Opium, Alma mater, Vampiria, Mephisto, Fullmoon madness znane są chyba każdemu fanowi metalu, czy zespół lubi, czy nie. Widać, że ciągle kochają to co robią i świetnie potrafią nawiązać kontakt z publicznością. Warto pochwalić, bo niejedna gwiazda, szczególnie tak długo grająca, nie potrafi teraz tego zrobić. Cieszę się, że ich widziałem po raz kolejny, ale tym razem słuchałem ich już bardziej z tyłu, na spokojnie, kontemplując muzykę.

Koncert był ważny i miły dla mnie również z innych względów – pojawiła się nam nim moja stara 'brygada’ ze studiów – niniejszym pozdrawiam Magdę, Futrzoka, Caniggię, Słonia. Do tego kilka osób ze starej gwardii koncertowej – również pozdrawiam!

Silver dust nie znam, więc nawet nie opisuję, nie odpowiadał mi ani ich image, ani muzyka.

Home Assistant – Jak szybko dojadę dziś do pracy?

Jednym z pierwszych komponentów jakie sobie skonfigurowałem po instalacji Home Assistant był Waze travel. Prosto, szybko, efektownie. Pokazało też jak prosto wszystko się tutaj dodaje, robi i konfiguruje.

Można zacząć od wrzucenia tego w plik configuration.yaml. Ja osobiście dla porządku rozdzieliłem to i wrzuciłem do pliku sensors.yaml i dodałem sensor: !include sensors.yaml
 w configuration.yaml.

# Waze travel time
  – platform: waze_travel_time
    name: „Dorota”
    origin: !secret waze_origin
    destination: !secret waze_dest_dorota
    region: 'EU’

  – platform: waze_travel_time
    name: „Adam”
    origin: !secret waze_origin
    destination: !secret waze_dest_adam
    region: 'EU’

I tyle. System sam zorientował się co chcę osiągnąć i po sekundzie mogłem dodać. Dodałem dla przykładu dwie karty: jedną jako Entities oraz Gauge.
Poniżej wygląd gotowych kart. 

I konfiguracja. W Entities dodałem dwie zdefiniowane encje, od razu pokazały się na karcie.

Konfiguracja Gauge poniżej:

Robi się coraz ładniej i schludnie. Co ważne, w porównaniu do Domoticz mogę tym sterować do woli i tak jak chcę.

Hass.io i Google Drive Backup

Dzisiaj krótka wrzutka, pozwolę sobie zareklamować wpis na blogu, który opisuje Home Assistant z konkretnymi przykładami – HejDom.pl
Robienie kopii zapasowych jest bardzo ważne. To fakt, którego nie warto powtarzać 🙂 Post ten miał traktować o robieniu kopii na dysk Google Drive. W sposób bezpieczny, komponent ma dostęp wyłącznie do jednego miejsca. 
Nie chcę powtarzać wpisu, który już zrobił kolega:
Chciałem jednak ten temat umieścić u siebie, ponieważ warto mieć w jednym miejscu całość.
Dokładny opis po angielsku jest na stronie projektu:
Skoro wszystko zostało tak już dobrze opisane, pozostaje wkleić zrzuty ekranu 😀
Tak wygląda skonfigurowany komponent:

Taki folder pojawi się w Google Drive,

A zawartość folderu po pierwszej synchronizacji:

DietPi – czyli jak zainstalować tonę oprogramowania za jednym naciśnięciem guzika

Zawsze mnie interesował https://dietpi.com/. Odchudzona wersja systemu, jeszcze mniej zasobożerna niż Raspbian Lite, z wieloma usprawnieniami a do tego z OGROMEM oprogramowania dostępnego za naciśnięciem Enter.
Na wolnym Raspberry Pi 1 nie było sensu go instalować, ale skoro Pi 4 czeka na kompatybilne RetroPie, to można próbować do woli 😀
O instalacji nie ma się co rozwodzić – jest obraz, pobieramy, zgrywamy na kartę, ruszamy. Co do zgrywania – albo Belena Etcher, albo Win32DiskImager, zależnie od formatu.

Poniżej kilka ekranów konfiguracyjnych, hasło, SSH, itp.

Kiedy już to przejdziecie macie możliwość wyboru programów jakie chcecie zainstalować. Nie ma sensu opisywać tutaj wszystkich, listę macie dostępną pod adresem: https://dietpi.com/dietpi-software.html. Warto jedynie napisać, że są one podzielone na kategorie, jak:
– SSH servers
– Desktops
– Remote Desktops
– Media Systems – KODI, mpd, Plex, Emby, Roon i inne
– Download tools – Transmission, Deluge, Sonarr, Radarr, CouchPotato
– Emulation/Gaming – np. AmiBerry
– Camera – MotionEye
– Cloud/Backups – ownCloud, NextCloud, Pydio, Syncthing
– Social – WordPress, phpBB3, Baikal,
– Home Automation – Home Assistant
– Hardware Projects – Google AIY, PiJuice, RPi.GPIO, Node-Red, Mosquitto, InfluxDB, Grafana
– Remote Access – Remot3.it, itp.
– Stats – RPi Monitor, Webmin, Linux Dash
– Security – Fail2Ban
– Webserver Stacks – Apache2, nginx, PhpMyAdmin, Tomcat8
– File Servers – Samba Server, NFS, ProFTP
– VPN
– DNS Server – Pi-hole
– Printing

Jak widać – MNÓSTWO, po prostu mnóstwo oprogramowania dostępnego do zainstalowania automatycznie.

Ważne jest, aby po wybraniu przejść na sam koniec listy i wybrać Install -> Go >> Start

Zobaczycie podsumowanie Waszych wyborów i po akceptacji…

Zacznie się instalacja. Oczywiście, zależnie od ilości wybranego oprogramowania, wielkości, szybkości karty, połączenia internetowego może to potrwać dość długo.

Jeżeli później będziecie chcieli zmienić Wasze parametry konfiguracyjne, możecie wpisać
sudo dietpi-software

Każde z tego oprogramowania uruchamia się na innych portach RaspberryPi, dokładnie opisy znajdziecie pod adresem: https://dietpi.com/phpbb/viewtopic.php?f=8&t=5#p5

Dzięki temu mam teraz na Raspberry Pi 4 zainstalowane bez problemu:
– serwer Plex
– Logitech Media Center
– Home Assistant
– mc
– Docker
i wiele innych.

Plan jest taki, aby Home Assistant przenieść z hass.io na DietPi w kontenerze Docker, czyli trochę inaczej niż tutaj, ale o tym innym razem.

Playstation 2 – pierwsza konsola z jaką miałem styczność

Sony Playstation 2. Moja pierwsza w życiu konsola. Pamiętam moment jej zakupu, w Makro była jakaś bardzo poranna promocja, przy okazji której można było ją dostać. Wstałem o jakiejś zabójczo wczesnej porze, pojechałem, odstałem swoje i wróciłem z nią wcześnie rano do domu. Żona jeszcze smacznie spała. 
Z jednej strony radość (konsola w domu!), która dość szybko ustąpiła rozczarowaniu. To, że były to modele Refurbished (konsole odnawiane oficjalnie przez Sony) – wiedziałem. Ale mój egzemplarz okazał się jednak modelem powystawowym, który miał bardzo, bardzo mocno zdezelowany napęd. Nic to – gwarancja jest gwarancją i po miesiącu miałem ją ponownie, tym razem w pełni działającą 😉 W stosunku do mojego PCta (który nigdy nie był jakoś specjalnie dobry) to była nowa jakość. 
Wtedy jeszcze gry były esencją 'konsolowatości’, że tak się wyrażę. Piękna, plastyczna grafika, kolory, efekty generowane przez Emotion Engine, platformówki – to było coś wspaniałego – spędziłem przy niej mnóstwo godzin szczęśliwego grania. Tytuły takie jak God of war, GTA: San Andreas, Ico, Final Fantasy X, Katamari Damacy, Frequency, Amplitude, Killzone, Metal Gear Solid 2 oraz 3, Resident Evil 4, Silent Hill 2, SSX 3, Burnout, Fahrenheit, Black, Tekken, Jak and Daxter, Ratchet and Clank, Sly Cooper… Ehhhh, łezka w oku.
No i tej właśnie mojej wysłużonej PS2 przytrafiło się osłabienie lasera. Nic dziwnego, wiele płyt się w niej kręciło. Trzeba było rozkręcić i próbować go ustawić. Poniżej mały poradnik.

Zdejmujemy zaślepki nad śrubami.

I rozkręcamy delikatnie. Jeszcze bardziej delikatnie zdejmujemy pokrywę.

Pod plastikową osłoną mamy tackę na płyty CD/DVD. Widać tam małe białe kółko, którym regulujemy laser (WYŁĄCZNIE W JEDNĄ STRONĘ!). To działa trochę jak ślimak, który po przekręceniu się o 360 stopni opada i wraca do poprzedniej pozycji.

Wypada to przetestować, obowiązkowo zalecam uwagę! Skręcanie wszystkiego kompletnie i rozkręcanie ponowne jest co najmniej czasochłonne. Czyli robimy to 'na żywca’, pod napięciem! GROZI PORAŻENIEM PRĄDEM! Jeżeli już się na to zdecydujcie, to zakryjcie tackę lasera plastikową nakładką i dopiero potem sprawdzajcie. Nie było to łatwe, ciężko było utrafić, ale udało mi się znaleźć dobrą pozycję.

Proszę – GTA: San Andreas udało się uruchomić 🙂

Mam do kompletu kilka gadżetów – między innymi kierownicę, kamerę, itp.

Atari 65 XE – ponownie 'na tapecie’

Atari… Atari 65XE. Mój pierwszy komputer w domu. Pierwsze kontakty z grami, pierwsze programy, poznawanie assemblera, pierwsze próby kodowania, to wtedy dopadła mnie fascynacja sceną komputerową – dema, intra. Wspomnień czar.
Większość opisałem w innym poście: http://cezarowy.blogspot.com/2018/08/a-a-a-ataaaari-wspomnien-czar.html, kilka rzeczy jednak się zmieniło. Po pierwsze – znalazłem na strychu moje dwa zeszyty z opisanymi wszystkim grami, demami, loaderami potrzebnymi do wczytania konkretnych programów. Dla mnie to niesamowita porcja nostalgii, którą tak ostatnio uwielbiam. Wiem, mięczak jestem i sentymentalny facet.

Druga sprawa – SDrive-MAX, czyli emulator magnetofonu/stacji dyskietek oparty o Arduino, podłączany przez port SIO: http://cezarowy.blogspot.com/2019/09/atari-65xe-i-sdrive-max-skadamy.html

Działający magnetofon również się 'uchował’, wraz z cartridge z loaderami do gier i kilkunastoma kasetami. Dla niewtajemniczonych – standardowe magnetofony Atari miały zawrotną prędkość ładowania danych wynoszącą 600 bodów, czyli bitów na sekundę. Przypominam, że 1 bajt to 8 bitów, 600 bitów to 75 bajtów. Lepsza gra zajmowała 40kb, łatwo więc policzyć, że czas wgrywania to przynajmniej około 10 minut. A były gry obszerniejsze, aby się załadowały trzeba było czekać 20 minut.

A poza tym, to gry się wtedy liczyło na 'obroty’, czyli licznik w magnetofonie. Młodszym zapewne ciężko to sobie wyobrazić, ale żeby znaleźć ulubiony tytuł trzeba było przewinąć kasetę do początku i później do zapisanej w zeszycie wartości licznika, żeby trafić na odpowiedni ciąg taśmy. A że 'się grało’, to taśma się zużywała i raz za razem było ją ciężej wgrać. Stąd właśnie słynne 'cicho, bo się nie wgra’ – bo czyż mogło być dla dwunastolatka coś bardziej stresującego niż LOAD ERROR po 15 minutach czekania? Lekcje odrobione, wszystko posprzątane, a grać nie można! Dlatego przekonałem rodziców po jakimś czasie do wyłożenia pieniędzy na 'Turbo’ – w moim przypadku Blizzard. Ależ to była różnica! Zamiast 10 obrotów – 10! Szok!

Do tego w gotowości czekają joysticki, na 'gumach’, albo 'mikrostykach’. Jak ostatnio grałem, bo zastanawiałem się jak moi rodzice mogli wytrzymywać kilkugodzinne czasem granie z tym odgłosem klikania w tle…

Na koniec z ciekawostek kultowy MOD z czasów wojenek Atari-Commodore.

Anty Atari Song – https://www.youtube.com/watch?v=oMkCboYJ-tw

Do pobrania z tej strony https://modarchive.org/index.php?request=view_by_moduleid&query=77143. Z odgrywaniem świetnie radzi sobie foobar2000 z pluginem: https://www.foobar2000.org/components/view/foo_input_zxtune