Arcade Bartop – Sterowanie

Sterowanie. Było nie było – najważniejszy element, bo cóż mi po sprzęcie, który ładnie wygląda, ale nie da się na nim grać 🙂
Tak jak wcześniej pisałem – kupiłem komplet na Banggood – Arcade sticks. Dużo przycisków (jeżeli chcecie zbudować większy automat, lub nawet na zapas się mogą przydać), podświetlane, całkiem dobre recenzje, możliwość wymiany mikroprzełączników. Sam komplet jednak to za mało, bo jak się okazało potrzebowałem jeszcze ’Daisy’, która poprowadziłaby mi zasilanie do LEDów. Osobno sterowanie naciśnięciem, osobno zasilanie. Ma to sens… Dobrze, że przesyłka przyszła szybko.

Na zdjęciu pod spodem poprawnie podłączony przycisk

Poniżej BŁĘDNIE połączone kabelki do przycisku. Dlaczego? Człowiek się uczy całe życie – okazało się, że osobno 'idzie’ odczyt stanu przycisku, osobno zasilanie LED. Tutaj – źle podłączyłem do zasilania LED z wyjścia sterującego na kontrolerze.

No ale świeci 😉

Wszystkie kabelki podłączone. Jak się później okazało, te po lewej nie są potrzebne w mojej konfiguracji. Tam można podłączyć przyciski do włączenia 'Turbo’ w joysticku.

Jeszcze kilka rzutów wszystkiego. Te białe mają mniejszą średnicę – ważne jeżeli będziecie wiercić dziury.

Jak pisałem – okazało się, że potrzebna mi jeszcze była tzw. Daisy, czyli złączka ze sterownika kontrolera, podłączana do czerwonego portu, która daje zasilanie do LEDów w przyciskach.

I poniżej już poprawnie podłączone. Inne kabelki do sterowania, inne do zasilania LED.

Teraz sama listewka do montażu… Ile ja się nawierciłem przy robieniu dziur pod joysticki, to moje. Na szczęście pod przyciski otwory wywiercił kolega stolarz – wystarczyło delikatnie papierem ściernym podszlifować.

Dlaczego był problem z joystickami? Ponieważ sklejka ma 1 centymetr, a drążek musi się w niej swobodnie poruszać, żeby wybrać kierunki, dlatego trzeba ją konkretnie rozwiercić.

Jako że 1 centymetr –  musiałem dobrać odpowiednio mocne, ale krótki śruby. Okazało się, że 12 milimetrów zda egzamin.

Pajęczyna częściowo podłączona.

RetroPie – wygląd, okładki do gier, scrapping

Aloha!

Informacja: Artykuł jest częścią większego opisu: http://blog.asobczak.pl/2018/11/03/arcade-bartop-opis-budowy-opus-magnum-aktualne-bo-nie-jest-wykluczone-ze-zrobie-wkrotce-cos-ciekawszego-d/

Teraz o upiększaniu naszego Emulation Station.

Po pierwsze – ekrany startowe, czyli splashscreen. Czyli to, co się nam wyświetli przed samym startem Emulation Station. Możemy tam wstawić obrazki domyślne, filmy, czy nawet swoje wgrane zdjęcia. Trochę dziwnie są opisane dwie opcje:
– Disable splashscreen on boot – czyli włączenie ich przy starcie
– Disable splashscreen randomizer – czyli losowe wyświetlanie przy starcie
Jeżeli są na Enabled, to są włączone. Jeżeli Disable jest Enabled, to działa. Ciekawe…

Domyślna 'skórka’ ES jest, owszem, schludna, ale znudzi się po pewnym czasie.

I o tym pomyślano… Jest mnóstwo dodatkowych skórek, niektóre naprawdę zahaczają o małe dzieła sztuki. Jest ich domyślnie ponad 130, co jest sporą liczbą.

Podgląd wszystkich można znaleźć na stronie https://github.com/retropie/retropie-setup/wiki/themes.

Do moich ulubionych należą:
– Zoid

– Workbench

– Metro
– TV
– Tronkyfran

– NES/Famicom mini

– ComicBook 4:3

– Magazinemadness

– Homerism
– Retrorama

Zdjęcia w części dzięki uprzejmości retropie.org.uk.

W standardowej skórce wyglądają tak: RetroPie -> ES Themes.

To nie koniec estetyki jednak. Każdą (tak, dosłownie każdą) grę można wzbogacić o zdjęcie okładki, ocenę, datę wydania, wydawcę oraz krótki opis. Nazywa się to Scraping, jest dostępne w menu Emulation Station po naciśnięciu Start (no, przynajmniej u mnie, po podłączenie pada od PS3). Wybieramy tam systemy jakie chcemy zeskanować oraz pytanie czy chcemy uczestniczyć w tym procesie (czyli po kolei potwierdzać każdą okładkę). Niesamowita opcja.

WAŻNE! Obrazy są zgrywane na kartę pamięci, a nie na pendrive, czyli nie są częścią naszej kolekcji. Ale i na to jest rada – niektórzy widzę tworzą takie paczki programów, ale nie udało mi się zgłębić tematu – jeżeli dowiem się jak – dopiszę.

Jest jeszcze dodatkowa nakładka (o niej może kiedyś…), nazywana Attract mode, która pozwala nawet odtwarzać krótkie animacje nagrane w grach. Tak, są 'świry’, które takie pakiety przygotowują. Polecam poszukać pakietów Motion Blue. Szczególnie w wersjach 128GB 😉

Pięknie, estetycznie. Projekt zaczyna być naprawdę przepiękny. Razem z obudową – jestem nim zachwycony!

RetroPie – konfiguracja

Na 'dzień dobry’ ważna informacja, która mnie początkowo kompletnie zbiła z tropu.

RetroPie po wgraniu obrazu na kartę ze strony https://retropie.org.uk/download/ (pamiętajcie o wybraniu odpowiedniego dla Waszego Raspberry) jest PUSTE!

Edycja: Artykuł jest częścią większego opisu: http://blog.asobczak.pl/2018/11/03/arcade-bartop-opis-budowy-opus-magnum-aktualne-bo-nie-jest-wykluczone-ze-zrobie-wkrotce-cos-ciekawszego-d/

Nie ma tam nic a nic! Ja rozumiem, że nie ma gier, to oczywiste. Ale żeby nie pokazał się żaden emulator? Granda! I kilka lat temu odbiłem się od tego tematu. 'Eeeee, znowu miesiące konfiguracji, zabaw. Odpuszczam.’. I niepotrzebnie odpuściłem, bo jest to w sumie bardzo proste.

Pliki z Waszymi zgranymi z dyskietek grami (no bo jak inaczej 😉 muszą wylądować w odpowiednim folderze.

Amiga osobno, Atari 800 osobno, NES osobno, itd.

Każdy jednak folder/katalog ma identyczną strukturę i wystarczy wgrać jakikolwiek plik z programem demonstracyjnym/grą i emulator automatycznie się pokaże, wyświetlając w okienku pod nazwą sprzętu (zależnie w sumie od zaaplikowanej skórki) ilość gier, programów i dem jakie się znajdują w folderze.

Zawsze dostępna jest opcja konfiguracji RetroPie. Tam możemy dostać się do

Wstępnie każdy z emulatorów jest skonfigurowany, wystarczy go uruchomić.

RetroPie i Amiga

Amiga… Przyjaciółka…

Swego czasu marzenie, którego w żaden sposób nie mogłem spełnić. A jak już mogłem to pragmatycznie wybrałem PC. Wyszło na dobre, ale sentyment pozostał. Tym bardziej, że będąc na demo-scenie ciężko było wykazać, że PC jest w jakikolwiek sposób lepszy od Amigi. W moich czasach odstawał niesamowicie pod każdym względem. Graficznie, sprzętowo, o muzyce nie wspominając, bo Sound blaster był wtedy poza zasięgiem a dźwięki wydobywające się z wbudowanego głośniczka były po prostu żałosne w porównaniu do MODów Amigi.

Zresztą, posiadam A500 w domu, ale z powodów opisanych w założeniach RetroPie nie uruchamiam jej.

Edycja: Artykuł jest częścią większego opisu: http://blog.asobczak.pl/2018/11/03/arcade-bartop-opis-budowy-opus-magnum-aktualne-bo-nie-jest-wykluczone-ze-zrobie-wkrotce-cos-ciekawszego-d/

I przy tym emulatorze spędziłem najwięcej czasu przy konfiguracji. Nie dlatego, że uruchamianie ADF jest trudne. Jest proste. Ale uparłem się na 'One click experience’, czyli uruchomienie KAŻDEJ gry z Amigi z poziomu Emulation Station. A to nie jest takie proste, ponieważ wersji Amigi było kilka (500, 500+, 600, 1200) nie mówiąc już o różnych potrzebach w kontekście pamięci. W tym celu powstał twór o nazwie WHDLoad. W założeniu jest to tworzenie wirtualnego środowiska dla każdej gry, na podstawie stworzonych plików 'slave’. Celem było uruchomienie z dysku HDD (albo kart CF) programów, które instalatorów na dysku HDD nie posiadały. W pakiecie z amiberry WHDLoad jest już załączony, trzeba go skonfigurować.

Najważniejszy jest odpowiedni Kickstart. Kickstart – program rozruchowy, zawarty w ROM Amigi. Potrzebujemy przynajmniej wersji 1.3 i 3.1. Nie mogę wskazać Wam jednoznacznie źródła, ale kierujcie się pewnym rosyjskim FTP. UWAGA! Straciłem całą noc i już miałem się poddać dlatego, że Kickstart 1.3 który posiadałem miał 512kb, a nie 256!

Dopisać gdzie wgrać Kickstart!!!!! xxxxx

Polecam znaleziony w sieci blog i sposób na pobranie gier : https://programowo.net/2015/09/wszystkie-gry-whdload-na-amige-w-jednym-miejscu,186.html

Najlepszym aktualnie emulatorem na Raspberry Pi jest amiberry. Instalacja jest prosta, wchodzimy w konfigurację RetroPie, wybieramy Basic install i później amiberry.

Nie jest ważne w naszym przypadku, czy wybierzemy instalację bezpośrednio pakietu czy kompilację ze źródeł.

Możecie również uruchomić amiberry bezpośrednio, wskazać pliki adf z demami i uruchomić je z poziomu emulatora. Przeważnie powinno uruchomić się większość bez problemu, ale przy wielu grach/programach/demach zaczynają się schody. Dlatego właśnie WHDLoad.

Jak to z emulacją bywa – mimo tego, że Amigi miały procesory 7/14 MHz, to czasem i 1GHz Raspberry Pi nie wystarczy. To akurat spotykało mnie niektórych programach demonstracyjnych. W sumie nie dziwne – zadziwiały nawet twórców sprzętu i wymagały dużej mocy obliczeniowej, czasem na zakazanych instrukcjach, z którymi emulatory zapewne gorzej sobie radzą.

I w sumie tyle. Owszem, jak się wie jak – wydaje się to proste. Mnie chwilę zajęło, ale jestem dumny, że się do tego dobrałem 😀

WinSCP – wygodna edycja skryptów na Raspberry Pi (i innych). Znalezione na forbot.pl

Na stronie Forbot.pl, a dokładnie w artykule https://forbot.pl/blog/jak-zdalnie-i-wygodnie-edytowac-skrypty-na-raspberry-pi-id27418 pojawił się fajny opis sposobu edycji plików (skryptów, plików do Pythona, konfiguracji) za pomocą WinSCP.

Nie śmiem wklejać nawet kawałka, zachęcam do przeczytania, dowiecie się z niego:
– po co WinSCP
– jak ułatwi edycję plików
– jak skonfigurować, aby współpracował z edytorem, który będzie najbardziej przydatny.

Ja (wstyd się przyznać), przy pracy nad Dashticz edytowałem pliki na PC i wrzucałem je przez FTP. WinSCP ten proces po prostu automatyzuje. Tylko tyle i aż tyle.

Raspberry Pi nie nadaje się na NAS! Ale możemy się dużo nauczyć przy OpenMediaVault…

Taki tytuł to typowy click-bait. Czyli link w który trzeba kliknąć, żeby doczytać o co chodziło autorowi.

A czemu nie – każdy może czasem taki zastosować 😀

Ale tak serio – szukam czegoś na czym będę mógł zbudować NAS. Czyli w skrócie dysk stale dostępny w sieci domowej. Mógłbym iść do sklepu i kupić QNAP albo Synology, ale z czystej przekory nie chcę tego zrobić. Widziałem te systemy w akcji, są świetne, ale nie jestem przekonany czy ich potrzebuję w domu. Owszem, bezpieczeństwo danych i RAID1, ale czyż nie wystarczy backup danych w chmurze i dane trzymane dodatkowo na dwóch osobnych dyskach? Niby wystarczy, ale mamy 2018 rok i wypadałoby wykrzesać coś więcej z tych systemów niż tylko kopię danych.

Warto się przekonać czy faktycznie NAS jest dla nas (taki żart słowny, wybaczcie 😉 ) instalując wcześniej system podobny, nie tak rozbudowany, ale wbrew pozorom całkiem ciekawy.

Akurat w domu leżało Raspberry Pi 3, które chwilowo nie miało żadnego zastosowania. 'Czemu by nie spróbować OpenMediaVault?’ pomyślałem. I godzinę później miałem go już zainstalowanego na dysku 😀

Nawiązując jednak do tematu posta – Raspberry Pi jest faktycznie najgorszym możliwym SBC (Single Board Computer) jaki można wybrać to tworzenia NAS. Forsowane od dłuższego czasu dzielenie sterownika USB z portem Ethernet jest kiepskim rozwiązaniem, ponieważ teoretycznie montowana karta Gigabit osiąga maksymalnie, w szczycie 330 Mbit. A to i tak tylko Raspberry Pi3B+, bo w 3B jest to realnie około 60mbit. Jak na NAS to zbyt mało. Brak SATA nie pomaga, konieczne jest połączenie wyłącznie po USB, który jest w standardzie 2.0.

Ale nic to – sprawdzimy chociaż jak działa OpenMediaVault i z czym się to je.

Celów jest kilka, sprawdzimy które uda się zacząć realizować:
– udostępnienie danych rodzinie (jakby co najmniej była zainteresowana, ale przyjmijmy, że jest..)
– uruchomienie maszyny do tworzenia kopii zapasowych w formacie 3-2-1 – czyli:
a) co najmniej trzy kopie danych
b) przechowywać te kopie przynajmniej na dwóch różnych nośnikach
c) jedną kopię danych przechowywać 'na zewnątrz’
– media server z muzyką, filmami rodzinnymi

Po pierwsze nauczyłem się używać Etcher. Żadne to osiągnięcie, ale wcześniej był to Win32DiskImager. OpenMediaVault domyślnie jest udostępniony w formacie, który czyta Etcher.

Ram tam tam, kilka minut i gotowe.

Domyślny użytkownik to admin, hasło openmediavault.

Po uruchomieniu naszym oczom ukazuje się bardzo ładny, schludny ekran z możliwością konfiguracji.

Jak widać, mamy w sekcji System dostęp do:
– Ustawienia główne
– Data i czas
– Sieć
– Powiadomienia
– Zarządzanie energią
– Monitorowanie
– Zaplanowane zadania
– Aktualizacje
– Dodatki – na przykład Plex, integracja z LDAP, NUT do integracji z UPS, backup na dysk USB i wiele innych

W System -> Network możemy mieć na przykład to co poniżej:

W Storage -> Disks, gdy tylko podłączyłem dysk 2.5 cala w kieszeni, od razu pojawiła się o tym informacja.

Tutaj mamy esencję naszego NAS od strony bardziej technicznej, ponieważ:
– zawiadujemy tu dyskami
– monitorujemy je (S.M.A.R.T.) – Self-Monitoring, Analysis and Reporting Technology – dzięki niej dyski potrafią same w pewien sposób (na podstawie wielu parametrów) ocenić swój stan i przed prawdopodobną awarią poinformować o tym użytkownika
– zarządzamy RAID (Redundant Array of Independent Disks) czyli macierz dyskowa, która przez odpowiedni sposób traktowania dysków i zapisu na nich może:
a) w RAID 0 – w zależności od ilości dysków, tworzy na nich wspólną przestrzeń, czyli przy dyskach 2TB + 2TB będzie mieli dostępne 4TB, ale UWAGA, w przypadku 1TB + 2TB będzie to 2xnajmniejszy dysk, czyli 2TB
b) w RAID 1 – informacje są zapisywane na zdefiniowanej ilości dysków jednocześnie, czyli na przykład w przypadku 3x2TB mamy dostępne 2TB, przy czym dwa dyski mogę ulec awarii, a my ciągle mamy dostęp do danych
c) tutaj wiele innych typów, ale wchodzimy raczej w obszary firm i mechanizmów tworzenia kopii danych i ich zabezpieczania, a chcę się skupić na tym, co ma sens w domu

RAID na Raspberry Pi nie ma najmniejszego sensu (po USB?), ale OMV można zainstalować na innym sprzęcie, z kilkoma portami SATA i wtedy skonfigurować RAID.

– File Systems, czyli formaty zapisu na naszych dyskach – FAT, FAT32, NTFS, ext4, itp.

System pozwala oczywiście na definiowanie użytkowników oraz grup i przyznawanie im odpowiednich dostępów, uprawnień.

W Storage -> File Systems mamy dostęp do wszystkich naszych dysków, partycji, itp., wraz z podanym systemem plików. Jak widać, karta SD sformatowana w ext4 (domyślny dla Linuxa), mój dysk w ntfs – najgorszy możliwy system plików do współpracy z Raspberry Pi i NAS – zdecydowanie najwolniejszy. Ale… Kompatybilny z Windows, więc na początek musiał wystarczyć.

Poniżej jedno z okien, w którym można przydzielić odpowiednie foldery do różnych protokołów dostępu do plików. Zależy co włączycie – czy będzie to Samba, FTP, NFS, DLNA – tutaj nawet nie jest potrzebna wiedza techniczna. Jeżeli zależy Wam wyłącznie na dostępie do plików – będzie to zapewne Samba, jeżeli ma do tego mieć dostęp odtwarzacz video/muzyki/telewizor – zapewne DLNA. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby tych protokołów było uruchomionych kilka.

Jak widać na obrazku pod spodem – zadziałało i mam dostęp do swojego folderu, gdzie mogę zapisywać i odczytywać dane.

W przypadki OpenMediaVault napotkałem na pewien problem. Może nie potrafiłem czegoś zrobić, może coś pominąłem, ale nie udało mi się zaktualizować za pierwszym razem systemu i podległych komponentów. Miałem ciągły błąd, musiałem zadziałać w inny sposób, czyli SSH. Po pierwsze, logowanie na konto root trzeba włączyć w konfiguracji OpenMediaVault. Użytkownik root, hasło podawaliście w momencie wstępnej konfiguracji.

Później już sudo apt-get update, sudo apt-get upgrade i wszystko ruszyło. Następne aktualizacje można już realizować z poziomu interface użytkownika.

OpenMediaVault ma również bogatą sekcję raportową. Przy okazji zobaczcie, jak wygląda oprogramowanie w języku polskim, co możecie wybrać w momencie logowania do systemu. Informacje o uruchomionych serwisach, obciążeniu procesora, dysku, pamięci, itp., itd.

Teraz będzie trochę bardziej 'niskopoziomowo’, będziemy usuwać partycje, zakładać i formatować dysk w ext4. Chciałem zmienić domyślny (dla mnie) ntfs na coś szybszego pod Raspberry po USB.
Uruchamiamy sudo cfdisk i naszym oczom ukazują się informacje o partycjach, które aktualnie są na dysku. 
Kasujemy wybierając Delete, 

Później wybieramy New.

Później Quit

I Write, aby zatwierdzić zmiany.

Partycja gotowa, teraz trzeba ją sformatować. Można użyć albo sudo mkfs.ext4 /dev/symbol_dysku,

Albo zrobić to z poziomu OpenMediaVault:

Formatowanie:

I dysk gotowy do pracy:

Na koniec dodatek, przy którym może się wyklarować do czego tak naprawdę może nam się przydać NAS – serwer PLEX. PLEX jest serwerem/klientem multimediów, który pozwala skatalogować i udostępniać swoje zasoby. Przeważnie wyłącznie w sieci domowej, chociaż można wykupić opcje synchronizacji w mobilnymi urządzeniami (tablety, telefony), synchronizacja z chmurą, itp. Ewoluował (a jakże…) z XMB (Xbox Media Center – aktualnie KODI). Od razu piszę, że to raczej w formie zabawy, ponieważ wspomniane wcześniej ograniczenia Raspberry Pi wykluczają możliwość używania go szybko i sprawnie.

Instalujemy go z poziomu dodatków w OMV,

Włączamy, wskazujemy miejsce na repozytorium:

I od razu (no, gdy już dane zostaną skatalogowane) na stronie projektu mamy dostęp do filmów, muzyki, zdjęć. Można tym zawiadywać z poziomu klientów na tablet, telefon, ze strony internetowej – nie jest źle.

Przepraszam za potraktowanie tematu pobieżnie, ale każdy z nich można rozwijać na kilka kolejnych wpisów – co postaram się zrobić w miarę rozwoju systemu.

Podsumowując to, co udało mi się zrobić i jakie wnioski wyciągnąłem:
– OpenMediaVault to pokaźne, darmowe narzędzie, które spełnia moje wymagania
– Raspberry Pi się na NAS nie nadaje 😉
– OMV udostępni moje pliki w sieci domowej – protokół Samba, mogę mieć swój, zabezpieczony hasłem folder
– OMV udostępni pliki dla Xiaomi Mi Box czy też innych urządzeń Smart (których akurat nie mam w domu zbyt wiele…)
– OMV zrobi backup na dysk zewnętrzny, gdy go podłączę – tu pomogą pluginy
– miniDLNA czy też PLEX pozwolą zawiadywać biblioteką mediów
– możliwości raportowania oraz informowania powiadomią mnie o potencjalnych problemach

Moje kolejne przemyślenia były następujące:
– idę w tę stronę! Nie kupię Qnap ani Synology, zrobię NAS sam! Platformę już mam wybraną, na razie nie zdradzę tajemnicy, ale wszystko już przygotowane. Nadmieniam, że brałem pod uwagę na przykład HP Proliant Microserver, Dell Optiplex 960, platforma Atom.
– ze względu na to, że nie lubię marnowania energii, platforma ma być maksymalnie oszczędna i pobierać minimalne ilości prądu
– będę się opierał na OpenMediaVault albo DietPi – zobaczymy co będzie lepsze
– backup 3-2-1 będę realizował trochę inaczej
a) 3 kopie – dwie w domu, jedna w chmurze – zapewne Google Drive
b) dwa dyski – jeden na stałe w NAS, drugi podłączany co pewien czas aby synchronizować najważniejsze dane, albo podłączony do Raspberry w drugiej części domu – tu mi na zależy na czasie dostępu, a na zrobieniu kopii
c) kopia zewnętrzna na Google Drive
albo
kopia na kolejny dysk i przechowywanie go poza domem
– zainteresuję się Docker’em, aby serwisy stawiać w nowoczesny, bezpieczny sposób

Może być ciekawie 😀 Pozdrawiam!

UPSa dostałem… Jakbym miał za dużo czasu i się nudził ;)

Pojawił się w domu nowy kolega… Trochę już wiekowy, może niezbyt piękny, ale po wymianie baterii działający bardzo dobrze. UPS APC CS 350. Problematyczne było znalezienie kabla transmisyjnego (specjalna, 10 żyłowa 'RJotka’ -> USB), ale i z tym sobie poradziłem, za co bardzo dziękuję kolegom.

Dążymy do tego:

A sam UPS wygląda tak 🙂

Skoro zadziałał grzechem byłoby:
– pozostawienie go samemu sobie,
– odpuszczenie monitorowania
– i oczywiście dodaniu do naszego Smart home 😉

Co prawda w przypadku Raspberry Pi zmieniłem miejsce systemu na HDD, ale poprawienie bezpieczeństwa i stabilności zawsze jest dobrym pomysłem. A do tego – jeżeli braknie prądu to dzieci zawsze będą mogły lekcje odrobić przy lampce, z czego na pewno będą się bardzo cieszyć. Lampka z żarówką 7W wytrzymuje na nim ponad dwie godziny, także czasu będą miały sporo…

Bez zbędnych dyskusji zabieramy się do pracy.

Najpierw odświeżenie repozytorium i instalacja NUT (Network UPS Tools). NUT jest serwisem monitorującym pracę UPS, dbającym o przesyłanie komunikatów do systemu w przypadku przejścia na zasilanie bateryjne, pozwalającym zamknąć system w przypadku spadku poziomu naładowania baterii, itp.

sudo apt-get update && sudo apt-get install nut nut-client nut-server

Po zainstalowaniu wykonujemy komendę

lsusb

i sprawdzamy czy nasz UPS jest widoczny.

Działa, jest widoczny. Świetnie!

Warto na stronie http://www.networkupstools.org/stable-hcl.html sprawdzić czy nasz UPS jest obsługiwany i jaki jest do niego najlepszy sterownik. Szczerym będąc, z APC problemu nie miałem, ale już UPS firmy Eaton nie udało mi się zmusić do podłączenia i zaraportowania statusu. Chociaż sam UPS działał bez problemu.

Ok, jedziemy dalej. Dobrze by było powiedzieć systemowi jaki to jest ten nasz UPS i jakim sterownikiem się do niego dostaniemy.

W przypadku NUT, pliki które zaraz będziemy edytować są bardzo dobrze udokumentowane. Przy każdej opcji mamy kilka przykładów, wyjaśnienia, itp. W Waszym przypadku UPS zapewne będzie inny, może inny model, musicie wybrać odpowiednie sterowniki i podejście. Z tego co widzę w sieci – APC sprawia najmniej problemów.

W tym celu, edytujemy

sudo nano /etc/nut/ups.conf

Na samym końcu pliku dodajemy/edytujemy:

[apc350]
        driver = usbhid-ups
        port = auto
        desc = „APC”

WAŻNE jest zapamiętanie tego, co wpisaliśmy w nawias kwadratowy, ponieważ tej nazwy będziemy używać w kolejnych krokach.

Jak widać – eksperymentowałem z kilkoma różnymi.

Kolejny krok – deklarujemy w konfiguracji nut jaki będzie nasz sposób pracy UPSa. W moim przypadku serwer i klient NUT jest na tym samym Raspberry Pi, dlatego wybrałem opcję Standalone.

sudo nano /etc/nut/nut.conf

MODE=standalone

Następnie

sudo upsdrvctl start

Dobrze jest – mamy komunikację.

Być może potrzebne będzie wykonanie:

sudo service nut-server restart

sudo service nut-client restart

Przed

sudo service nut-server status

Serwer wystartował, jest w porządku.

Komenda jak poniżej (UWAGA, używamy nazwy, którą zdefiniowaliśmy w konfiguracji!) poda nam parametry i status UPSa.

upsc apc350

So far so good, jak to mówią. Teraz musimy skonfigurować monitor, który w razie braku prądu zamknie komputer, gdy serwer NUT mu rozkaże.

Użytkownicy (tam gdzie XXXXX podajecie swoje hasło. W sumie to i XXXXX możecie zostawić 😉 ):

sudo nano /etc/nut/upsd.users

[admin]
        password = XXXXX
        actions = SET
        instcmds = ALL
[upsmon]
        password  = XXXXX
        upsmon master

I później przechodzimy do wieeeelkiego pliku

sudo nano /etc/nut/upsmon.conf

Ale na szczęście interesują nas w nim wyłącznie dwie sekcje:

MONITOR apc350@localhost 1 upsmon XXXXX master

Zamiast XXXXX oczywiście Wasze hasło

I dla testów możemy włączyć powiadamianie na ekranie. Będziemy widzieć co się dzieje:

NOTIFYFLAG ONLINE      SYSLOG+WALL
NOTIFYFLAG ONBATT      SYSLOG+WALL

A tutaj komenda, która wykona się, gdy będzie już trzeba zamknąć system, ponieważ bateria już ledwo zipie:

Później uprawnienia do plików:

sudo chown nut:nut /etc/nut/*
sudo chmod 640 /etc/nut/upsd.users /etc/nut/upsmon.conf

W sumie jesteśmy już gotowi, z ciekawostek, po wpisaniu komendy jak poniżej dostaniecie listę komend Waszego UPS. Jak widać – wyłączenie głośnika, wyciszenie, restart UPSa, testowanie baterii, itp.

sudo upscmd -l apc350

Na przykład wyłączenie pikania po przejściu na baterię (już rodzinę raz obudził gdy zabrakło prądu) to:

upscmd apc350 beeper.mute

Po tym wszystkim restart serwera i klienta. UWAGA – możliwe, że i wcześniej będziecie musieli wykonać sudo reboot, aby UPS był widoczny i serwisy wstały.

sudo service nut-server restart
sudo service nut-client restart

Po brutalnym wyjęciu kabla zasilającego testy wypadły pozytywnie 🙂

Jeszcze tylko

sudo nano /etc/nut/upsd.conf

Aby serwis wiedział gdzie ma nasłuchiwać:

 LISTEN 127.0.0.1 3493
 LISTEN 192.168.1.200 3493

192.168.1.200 to adres mojego Raspberry Pi.
Cudownie! Wszystko skonfigurowane, działa!

No to teraz Domoticz, żeby jeszcze było wizualnie pięknie (chociaż zdania są podzielone, ale co tam 😉 )

Z poziomu konsoli i folderu Domoticz wykonujemy co następuje:

cd plugins
mkdir NUT_UPS
sudo apt-get update
sudo apt-get install git
git clone https://github.com/999LV/NUT_UPS.git NUT_UPS
cd NUT_UPS
sudo chmod +x plugin.py
sudo /etc/init.d/domoticz.sh restart

W sekcji Hardware pojawił mi się plugin UPS Monitor. Konfigurujemy go podając nasze parametry (IP, port, oraz nazwę w serwerze NUT, którą skonfigurowaliśmy – u mnie apc350)

I mamy:

Po chwili w zakładce Devices zaczną nam się pojawiać dane z UPSa:

I już później w Domoticz:

Kolejna wykonana praca! Teraz mogę spać jeszcze spokojniej, mniej obawiając się o to, że Raspberry Pi nie wstanie przy kolejnym braku/zaniku/chwilowej przerwie prądu.

Smart home, Domoticz, Raspberry – z czym się to je

Czytając swojego bloga (serio – czytam czasem co naskrobałem dwa lata temu, aby poprawiać 'warsztat’) doszedłem do wniosku, że nie zrobiłem nawet małego wstępu dla amatorów tematów Smart house i Raspberry Pi. Odgórnie przyjąłem, że wszyscy już wiedzą o co chodzi i od razu, 'z grubej rury’ przystąpiłem do opisywania tematów. Czasem dość trudnych.

Przy okazji rozpoczęcia strony na Facebook, dotarło do mnie, że nie mam co wrzucić jako początek, jak zainteresować ludzi, wytłumaczyć podstawy. Temu właśnie posłuży ten wpis.

Zaczynamy!

Designed by Freepik

Smart home, smart home, IoT, IoT. Bardzo głośne ostatnio tematy. Czyli tak zwane 'Inteligentne domy’. Osobiście wolę termin 'Sterowane’, 'Odpowiednio sterowane’ lub 'Automatyczne’. Inteligencję rezerwuję dla tworów żywych.

Dom taki na podstawie czujników czy też informacji z zewnątrz (na przykład pogodowych) potrafi odpowiednio się 'dostosować’ do naszych potrzeb.

Dość często wymienia się tutaj przykłady:
– uruchomienia podlewania gdy prognozowany jest brak opadów przez kilka dni,
– automatyczne otwieranie rolet/markiz o poranku
– czy też domykanie ich, gdy słońce świeci akurat w konkretne okno,
– sterowanie ogrzewaniem w domu gdy nas nie ma
– lub ustawianie zadanej temperatury, bo akurat wcześniej wracamy z pracy/wyjazdu,
– inteligentne monitorowanie posesji – jeżeli kurier dzwoni wideofonem przy bramie – wyślij zdjęcie i jeżeli potrzeba – otwórz mu furtkę aby nie bawił się w ogrodową koszykówkę przesyłką,
– ustawianie natężenia świateł w zależności od potrzeb – czytanie/oglądanie filmu/pełna jasność
– łączenie powyższych elementów w sceny – jeżeli wybieram tryb Kino – rozwiń ekran, włącz amplituner, wyłącz światła
– sterowanie głosowe
– powiadamianie głosowe/sms/e-mail

Wszystkie te elementy można zrealizować 'na bogato’ zlecając je wyspecjalizowanej firmie, lub hobbystycznie. Temu drugiemu podejściu dedykowany jest blog. Niestety, podczas budowy domu popełniłem kilka błędów, jednym z nich było pociągnięcie zbyt małej ilości kabli do przesyłania danych, 'bo przecież teraz wszystko po WiFi’. Wymusiło to (na ponowne kucie ścian i remonty nie mam ochoty) ustawienie zainteresowania na transmisję bezprzewodową.

Nie jestem profesjonalistą w tym temacie. Cały czas mnóstwo się uczę i wiele tematów jeszcze przede mną. Jeżeli coś jednak zaczynam i mnie wciągnie – 'nie ma zmiłuj’ – nie będę spał, ale temat muszę rozgryźć a problemy usunąć. Kropka.

Dlatego zainteresowały mnie platformy Raspberry Pi, Wemos, Arduino. Stąd już krok do komunikacji 433MHz, WiFi, ZigBee, Z-Wave. Czujniki temperatury, wilgotności, zalania, dymu, monitorowanie zużycia energii. Internetowe prognozy pogody, dane w formacie JSON. Temat jest niesamowicie rozległy i ciężko powiedzieć: 'To jest jedyne dobre rozwiązanie’.

Są systemy płatne, kompleksowo zamykające temat przez autoryzowanych instalatorów – Fibaro, Grenton to tylko przykłady polskich rozwiązań, na rynku jest ich mnóstwo. Oferują sterowanie światłem, ogrzewaniem, bezpieczeństwem, czujnikami. Są jednak relatywnie drogie (oczywiście punkt widzenia każdej osoby będzie się różnił) oraz zamknięte, jeżeli chodzi o sposób zaimplementowanych rozwiązań.

Osobiście szukałem systemu darmowego aby sprawdzić, czy Smart home się w ogóle u mnie przyjmie, czy jest sensowny. Patrząc z perspektywy czasu – jak najbardziej tak! Do tego przydałoby się oprogramowanie, które to wszystko zepnie, odczyta dane z czujników, prześle do przekaźników, zapisze do bazy danych, umożliwi analizy, reakcję.

Mój wybór padł na Domoticz. Trzy lata temu 'próg wejścia’ w jego przypadku był niższy niż w Home assistant. Aktualnie coraz częściej rozważam opuszczenie Domoticz, albo chociaż na pewien czas równoległe sprawdzenie Home assistant. Wydaje się platformą stabilniejszą, bardziej rozwojową ze względu na sposób jego budowy. Aktualnie jednak – Domoticz!

Dla osób początkujących ważna jest również kolejna informacja – oba systemy są darmowe, możliwe do zainstalowania na Raspberry Pi, komputerach/serwerach obsługujących Linux, Windows, MacOS. Nie nie ryzykujecie zaczynając przygodę ze Smart home.

Dlaczego akurat on?
– po zainstalowaniu na Raspberry Pi (i nie tylko) można go od razu używać, bez dodatkowych skryptów
– dla początkujących praktycznie wszystko da się wyklikać
– bogaty zbiór urządzeń, które są obsługiwane
– na tamten czas dość ładny interface użytkownika

Porównując koszty, są od 5 do 10 razy mniejsze niż przy rozwiązaniach dedykowanych, nadmieniam jednak, że spędziłem mnóstwo czasu ucząc się, dostrajając elementy do swoich potrzeb, instalując, testując. Nie każdy ma ochotę na takie hobby. Mnie akurat wciągnęło.

Kilka przykładów:

Dashboard (czyli główny pulpit). Z tego miejsca mogę sprawdzić status tego co się dzieje w domu – kamery, gniazdka, włączone urządzenia.

Przełączniki – światła, sterowanie IR (TV, wzmacniacz), gniazdka zdalnie włączane, LEDy, system audio multi room

Sceny – połączenie kilku elementów w łańcuch zdarzeń. Jeżeli oglądamy film, to wyłącz światła, włącz amplituner, subwoofer…

Temperatura – dane z każdego z czujników. Łącznie z wilgotnością.

Elementy użytkowe – status użycia Raspberry Pi, szybkość łącza internetowego, nawodnienie kwiatów, pobór prądu w domu

Domoticz umożliwia również robienie raportów w formie graficznej. Tutaj – wykres temperatury na zewnątrz

Ustawianie warunków włączenia/wyłączenia. Tutaj – Włącz światła przed domem godzinę po zachodzie słońca i wyłącz zawsze o 22:00.

Warunki powiadamiania. Tutaj – Jeżeli włączy się światło przed domem – wyślij e-mail na żądany adres

Jeżeli prezentacja danych w Domoticz nam nie odpowiada, zawsze można doinstalować dodatkowe systemy zbierające i prezentujące dane. Na przykład InfluxDB i Grafana.

Zachęcam do przeczytania poprzednich wpisów, postarałem się ułożyć opisane już tematy w pewne pakiety tematyczne:

– Przede wszystkim – Domoticz
– Systemy audio multi-room – Logitech media server, Max2Play
– Zdalny dostęp do Raspberry i Domoticz – Dataplicity
– Czujniki otwarcia/zamknięcia drzwi – Kerui
– Centralki obsługujące różne transmisje: RFLink, Xiaomi Mijia Smart Home
– Prezentacja danych/sterowania elementami domu: Dashticz, aplikacja Pilot, aplikacja MiHome
– Monitorowania zużycia energii: Owl Micro +
– Sterowanie głosem – Amazon Alexa – Echo Dot, Skille, Kalendarze
– Chipy ESP8266 – Wemos D1 Mini
– Instalacja, konfiguracja: Raspberry, Domoticz
– BLE – Bluetooth Low Energy – Mi flora
– Przełączniki Sonoff – Basic, POW, S20
– Sterowanie oświetleniem – włączniki Xiaomi, Milight
– Piloty uniwersalne IR – Broadlink
czujnik smogu
– Zdarzenia, powiadamianie – bezpośrednio w interface Domoticz, skrypty
pourlopowe wnioski

Nie twierdzę, że moja ścieżka jest jedyną dobrą. Ile osób, tyle możliwych rozwiązań, pomysłów, różnorakich podejść. Eksperymentujcie, sprawdzajcie!

Pozdrawiam, życząc miłej i przyjemnej lektury
Cezar

P.S. Życzę również dużo myślenia, potu, zastanawiania się czemu nie działa, szukania rozwiązań problemów.

Przechodzimy na Malinie z karty SD na dysk HDD/SSD…

Nadeszła pora…

Pora na zmianę głównego miejsca systemu Raspberry Pi. Wiele dobrego mogę powiedzieć o Raspberry Pi, ale na pewno nie to, że używanie kart pamięci (szczególnie przy wielu zapisach do loga, bazy danych, itp.) pozwala na bezstresową pracę. Ostatnio odzyskiwałem backup karty praktycznie co tydzień.

Jakoś tak się stało, że leżał mi mały dysk talerzowy 80GB ze starej PS3. Gdzieś, kiedyś w promocji kupiłem również aktywny hub USB. Niestety, napięcie na portach USB z Raspberry (nie chciałem modyfikować zmiennej max_usb_current) niby zasilało dysk, ale bardzo niestabilnie. Podłączyłem dysk do huba, hub do USB, podpiąłem zasilanie, ruszyło. Pierwszy sukces.

Na początku warto sprawdzić jak nasz dysk przestawia się w systemie, żeby przez przypadek nie sformatować czego, czego zdecydowanie nie chcemy 😉

sudo fdisk -l

Ok, jak widać mój dysk 80GB znalazł się pod /dev/sdb/. Pod /sda/ jest pendrive na którego zapisywane są backupy i leży część danych, na przykład z bajkami dla dzieci. Tak w sumie to warto będzie to niedługo przenieść na dysk, a backupy wypchnąć albo na FTP, albo w chmurę. Może kiedyś…

Skoro wiemy jaki dysk mamy sformatować, bierzemy się do pracy.

sudo fdisk /dev/sdb

I teraz po kolei komendy (po każdej literze Enter):

d – wyczyść dysk

n – new

 p – utwórz domyślną partycję

 1 – podaj numer partycji

w – zapisz zmiany

Po kolei (dinozaury może jeszcze pamiętają to wszystko ze starych komputerów, kiedy jeszcze nie było Windows i dyski trzeba było formatować z linii poleceń 😀 ):
1. Wymazaliśmy partycje z dysku, jeżeli jakieś były
2. Utworzyliśmy partycję domyślną
3. Podaliśmy dane domyślne – dla uproszczenia, oczywiście partycji można zrobić więcej, zmienić ich rozmiar…
4. Zapisaliśmy zmiany

Pora sformatować dysk.

sudo mkfs.ext4 /dev/sdb

Póżniej musimy dysk sparować z Raspberry Pi:

sudo mount /dev/sdb /mnt

I teraz sedno, synchronizacja naszej karty SD z dyskiem. rsync zachowuje wszystkie uprawnienia, restrykcje, itp.

sudo rsync -axv / /mnt

Kilka minut i mamy kopię karty na dysku.

Wypadałoby również powiadomić Raspberry Pi, że karta SD jest potrzebna tylko i wyłącznie do 'bootowania’, cały system jest już na dysku twardym.

To ważna różnica! Raspberry Pi 3 ma opcję jednorazowego przeprogramowania bitu OTP, aby bootowanie odbywało się bez użycia karty SD, ale osobiście się na to jeszcze nie zdecydowałem – po kilku tygodniach testów możliwe, że tak zrobię. Obciążenie karty SD jest jednak teraz minimalne i znacznie zwiększa bezawaryjność systemu.

Najpierw kopia

sudo cp /boot/cmdline.txt /boot/cmdline.txt.bak

I zmieniamy plik cmdline.txt

sudo nano /boot/cmdline.txt

Zmieniamy wartość przy root i dodajemy na końcu rootdelay

root=/dev/sdb i na końcu rootdelay=5

Efekt:

dwc_otg.lpm_enable=0 console=serial0,115200 console=tty1 root=/dev/sdb rootfstype=ext4 elevator=deadline fsck.repair=yes rootwait rootdelay=5

Brawo! Teraz pora wyedytować fstab, aby nasz dysk zawsze się mapował i system wiedział, że 'rootfs’ jest na HDD. Czyli używamy karty tylko na moment startu Raspberry Pi, później już wszystko odbywa się na HDD.

sudo nano /mnt/etc/fstab

Zamieniamy wpis przy karcie SD na nasz HDD, stary komentujemy:

/dev/sdb       /               ext4    defaults,noatime  0       1

U mnie wygląda to tak:
proc            /proc           proc    defaults          0       0
/dev/sdb       /               ext4    defaults,noatime  0       1
PARTUUID=376f54aa-01  /boot           vfat    defaults          0       2
#PARTUUID=376f54aa-02  /               ext4    defaults,noatime  0       1
Cudnie! Teraz 
sudo reboot
Chwila stresu i powinniśmy wystartować z dysku. Jak to informatycy piszą: 'U mnie działa’.
Mam nadzieję, że teraz żadnych rozjazdów w systemie nie będę już miał.
W przyszłości przejdę na dysk SSD, gdy uda mi się kupić coś fajnego, małego w dobrej cenie.

Raspberry Pi, Raspbian, Domoticz – od zera do bohatera…

W kolejnym (długim!) poście pozwolę sobie zająć się przygotowaniem Raspberry Pi do działania.

Pomocy na różnych stronach jest mnóstwo, przesadą byłby kolejny szczegółowy poradnik, skupię się więc wyłącznie na esencji i najważniejszych tematach, ważnych dla mnie z punktu widzenia prostej automatyki domowej za pomocą Malinki. Z czasem wpis się może zmieniać, ponieważ ciągle coś nowego dochodzi. Ostatnio na przykład HABridge, skoro już Alexa się zadomowiła.

Wpis jest długi i opisuje wiele tematów, może znajdziecie coś dla siebie.

Kwestia wyboru sposobu instalacji Raspbiana zależy już od Was, swego czasu korzystałem z NOOBS LITE, który wszelkie potrzebne do instalacji komponenty pobiera na bieżąco z sieci.

Ostatnio wolę jednak mieć przygotowany obraz jako plik .img i za pośrednictwem Win32 Disk Imager szybko wrzucić go na kartę.

Chwila podstaw, która mam nadzieję pomoże innym wkroczyć w ten świat.

Instrukcja – jak szybko postawić system, zrobić podstawową konfigurację, zrobić kopię bezpieczeństwa na przyszłość.

Podstawowa strona: raspberrypi.org. Tam powinien się udać każdy początkujący. W zależności od potrzeb mamy:
1. Możliwości ściągnięcia instalatora Noobs
– wersja pełna z danymi systemów od razu dostępnymi
– wersja Lite, zajmująca 40 Mb, resztę danych potrzebnych dla różnych systemów ściąga bezpośrednio z sieci
2. w przypadku instalacji Raspbiana – ostatnia dostępna stabilna wersja (w czasie pisania posta – Stretch), pełna ze środowiskiem graficznym albo Lite

Ja opieram się na pełnym obrazie Jessie (czyli poprzednim do Stretch) – jest to dla mnie osobiście najwygodniejsze i w mojej opinii ta wersja jest najbardziej stabilna. Wszelkie opisane tutaj programy i instalacje działają na każdej z wersji. Oprócz SSL w Domoticz na wersji Stretch, bez czego nie uruchomimy go! Wszystkie obrazy Raspbiana można pobrać z: http://downloads.raspberrypi.org/raspbian/images/.

W tym wpisie zajmiemy się:
– ogólnymi komendami do wykonania
– raspi-config
– Interface sieciowy
– Mapowanie pendrive + ntfs-3g
– Konfiguracja Samba
– Instalacja FTP
– Win32DiskImager

Nie opisuję każdej komendy dokładnie – poradników w sieci jest na tyle dużo, że mija się to z celem.

Jak zaczynamy?

– Pobieramy obraz systemu ze strony Raspberry Pi
– rozpakowujemy
– ja używam Win32 Disk Imager aby wrzucić do na kartę SD
– po zgraniu podłączam klawiaturę i kabel HDMI do TV

Do pierwszych dwóch punktów musimy podpiąć klawiaturę bezpośrednio do Raspberry – ssh (do zdalnego połączenia) jest domyślnie wyłączone za względów bezpieczeństwa. Później możemy się przenieść na komputer – będzie bardziej komfortowo.

1. Najważniejsza sprawa zanim cokolwiek rozpoczniemy. Zawsze, gdziekolwiek – zmiana hasła!

passwd

2. Konfiguracja

sudo raspi-config

Domyślnie (od pewnego czasu, ze względów bezpieczeństwa) SSH jest wyłączone, musimy je włączyć. Przynajmniej jeżeli chcemy dostać się do Pi zdalnie, nie klęcząc przed telewizorem czy monitorem.

Następnie dobrze ustawić strefę czasową.

Wybieramy Europe -> Warsaw

Ja jeszcze osobiście ustawiam Memory split na minimum.

Oraz Hostname na swój.

3. Kolejny temat to aktualizacja Raspbiana i komponentów, które mamy zainstalowane. Oczywiście, z wpiętym kablem z routera.

sudo apt-get update
sudo apt-get upgrade

4. Następnie – konfiguracja sieci WiFi, bo głupio tak z kablami Malina wygląda 😉 …

Ja osobiście używam edytora nano. Przy wyjściu, w celu zapisu – Ctrl + X, Y(es), potwierdzamy nazwę pliku.

sudo nano /etc/network/interfaces

Ja chciałem mieć połączenie przez Wifi na stałym adresie IP (192.168.1.200, czyli warto to skonfigurować na routerze!), a w przypadku podłączenia kabla sieciowego adres z DHCP (czyli z automatu), wpakowałem tam więc:

auto wlan0

iface lo inet loopback

iface eth0 inet dhcp

allow-hotplug wlan0
iface wlan0 inet static
address 192.168.1.200
netmask 255.255.255.0
gateway 192.168.1.100
wpa-conf /etc/wpa_supplicant/wpa_supplicant.conf
iface default inet dhcp

Konfiguracja połączenia z routerem odbywa się w pliku wpa_supplicant.conf.

sudo nano /etc/wpa_supplicant/wpa_supplicant.conf

I tutaj:
ctrl_interface=DIR=/var/run/wpa_supplicant GROUP=netdev
update_config=1

network={
        ssid=”Cezar”
        psk=”TwojeHaslo”
        proto=RSN
        key_mgmt=WPA-PSK
}

5. Warto byłoby teraz zainstalować dodatkowe programy. Mnie się przydaje Samba (dostęp do udostępnionych plików), obsługa NTFS, FTP, Midnight Commander oraz (do Domoticz) arp-scan i speedtest.

sudo apt-get install samba samba-common-bin cifs-utils ntfs-3g mc proftpd arp-scan speedtest-cli -y

6. Skoro już mam czego potrzebuję – najwyższa pora na Domoticz! Przypominam, że instaluję na Jessie, także nie mam problemu z ssl na wersji Stretch!

sudo curl -L install.domoticz.com | bash

7. Tworzenie wirtualnych folderów. Mam podpięty pendrive, na który nie dość, że lądują backupy Domoticz, to jeszcze są piosenki córki i syna. Trzeba go podpiąć, jeżeli Raspbian sam go nie wykrywa.

Możemy się wspomóc:
sudo fdisk -l
oraz
df -h

Tworzenie wirtualnego folderu:

sudo mkdir /media/Dysk

U mnie pendrive pojawił się na sda, więc:

sudo mount -t auto /dev/sda /media/Dysk

Edycja fstab, gdzie znajdują się informacje o mapowanych dyskach, folderach.

sudo nano /etc/fstab

Dodaję na końcu

/dev/sda /media/Dysk ntfs-3g nofail,defaults 0 0

8. Konfiguracja Samba (czyli dostępu do plików)

Zainstalowaliśmy ją już wcześniej (punkt 5), teraz trzeba skonfigurować. Ot, taki prosty NAS. Bardzo prosty…

Dodajemy użytkownika/użytkowników:

sudo useradd Cezar
sudo smbpasswd -a Cezar

Uruchamiamy:

sudo nano /etc/samba/smb.conf

I konfigurujemy. Oczywiście wszelkie foldery, nazwy – dostosowujemy do siebie.

[global]

#PL znaki w SMB
display charset = utf-8
unix charset = utf-8
dos charset = 852

workgroup = DOM
server string = Serwer NAS
wins support = yes
dns proxy = no
log file = /var/log/samba/log.%m
max log size = 1000
syslog = 0

####### Authentication #######
security = user
map to guest = Bad User

[homes]
comment = Home Directories
browseable = no
read only = no
valid users = %S

[dysk_public]
comment = Server NAS 4 All
path = /media/Dysk/
public = yes
only guest = no
writable = yes

Ostatnie trzy parametry to: Publiczny – tak, Tylko goście – nie, Zapisywalny – tak.

Oczywiście dostosujcie go pod siebie, można definiować foldery dla użytkowników, nadawać uprawnienia, itp. itd. Dla mnie było ważne, aby każdy w domu mógł tam łatwo się dostać.

Restart serwisu i powinno działać:

sudo /etc/init.d/samba restart

8. Następnie nadanie praw do wykonania dla skryptu robiącego kopię baz i folderu www Domoticz.

sudo chmod +x /home/pi/domoticz/scripts/domoticz_backup.sh

9. Bez Dashticz sobie już życia nie wyobrażam…

10. Zdalny dostęp do Raspberry i Domoticz, czyli Dataplicity. Ale to już opisywałem wcześniej.

11. bluez – potrzebny do Xiaomi Mi Flora

12. Logitech, a dokładnie instalacja odtwarzacza Squeezelite

13. HABridge

Po około 1.5 godziny mamy kompletny system.

Teraz sudo poweroff, kopia karty w Win32 Disk Imager i jesteśmy bezpieczni. W razie rozsypania się danych na karcie – szybki restore i jesteśmy gotowi do działania.

WAŻNE! Komenda Czytaj zapisuje dane Z KARTY NA DYSK, Zapisz – odwrotnie – Z DYSKU NA KARTĘ, czyli Zapisz może Wam namieszać, jeżeli nie używacie jej rozważnie!