Koncert Legendy Metalu

Nie samą elektroniką człowiek żyje…

Oprócz rodziny, biegania, sprzętów retro, gier – od 30 lat jestem maniakiem muzyki metalowej. Mocno metalowej, aż po ekstremalny black i death z delikatnym odchyłem w stronę EBM i rocka gotyckiego.

Niedziela 29.09.2019 była okazją do ponownego odświeżenia sobie wrażeń z występów prawdziwych Legend Metalu – jak nazywała się wspólna trasa Quo Vadis, Vader, Kat i Acid Drinkers. Niektórych z nich widuję cyklicznie (rok bez koncertu Kat rokiem straconym), ale Acid Drinkers widziałem chyba ostatni raz jakieś 25 lat temu na Metalmanii.

Dobrze więc było zobaczyć ich wszystkich w jednym miejscu, w Krakowie.

Na pierwszy ogień poszedł szczeciński Quo Vadis. Skaya i jego grupa stanął na wysokości zadania, ludzie również żywiołowo na nich reagowali. Dobór utworów na koncert zadowolił i mnie – NKWD, Trzy szósteczki, Ból istnienia. Ja osobiście przestałem słuchać ich płyt gdzie po Test Draizea, ale to co zagrali skupiało się z tego co mi w głowie utkwiło na pierwszych płytach.

Vader. Tego zespołu nie trzeba przedstawiać żadnej osobie, która miała do czynienia z muzyką metalową. Peter to faktycznie żywa legenda, Vader prezentuje przeważnie na koncertach ścianę dźwięku, która powala nawet najtwardszych. Tak było i tym razem, ale dobór kawałków na koncert był w mojej grupie znajomych dyskusyjny. Brakowało best of the best – Dark Age, Sothis, Silent Empire, ale każdy zapewne sądzi co innego 🙂

Kat & Roman Kostrzewski – życie Romana nie oszczędzało, co wyraża w swojej twórczości. Ze starego składu Kat został wyłącznie sam Roman, teraz już nawet Irek Loth nie bębeni. Wyrocznia, Diabelski Dom, Łza dla cieniów minionych – dla tych utworów, które poznałem szczylem będąc, jeżdżę na ich koncerty corocznie. Cała płyta Oddech wymarłych światów jest dla mnie czymś niesamowitym, magicznym. Czymś, czego słuchałem w domu po kryjomu na słuchawkach, albo gdy rodziców nie było w domu. To pozostało – ich koncert to zawsze jest moja godzina, podczas której mogę spokojnie (lub mniej, jeżeli porwie mnie młyn pod sceną…) oddać się mistycznej sztuce Romana. I tak mam nadzieję pozostanie przez wiele kolejnych lat. Nowe płyty mnie nie kręcą, ale dla starych – zawsze warto.

Acid Drinkers – Acidophilia, Pizza Driver, Drug dealer – poznańscy rock’and’rollowcy wiedzą jak doprowadzić publiczność do czerwoności. Mimo (moim, ale nie tylko) zdaniem Titus nie był w najlepszej formie, jednak udało się stworzyć fajny klimat. 

Ten cały przestrzał muzyczny – death’trash, death, trash, rock’n’roll był wybuchową mieszanką i widziałem, że większość ludzi wychodziła z koncertu bardzo zadowolona.

Do zobaczenia na koncercie Mortiis, to już za miesiąc.