Zawsze lubiłem grać. Wydaje mi się, że pierwszy raz zagrałem na komputerze jakieś 35 lat temu. Czyli kawał czasu! I jakoś tak zawsze komputery mi towarzyszyły. Wiele lat później 'przestawiło mi się’ na konsole. Ale gry to gry, nieważne w sumie na czym gramy.
A dzisiaj była wycieczka przez wiele epok… Ostatnio wciągnęło mnie Wii. Tak, to stare Wii. Nie Switch, nie PS4 a Wii od Nintendo. Gry z Mario w roli głównej mają jakieś niesamowite pokłady radości, nie są tak poważne jak te wszystkie gry na PS4. Kolory, odgłosy, zabawa – to jest to!
Później przyszła pora na Playstation 1 i słynna płyta Demo 1 z kroczącym dinozaurem, który musiał w czasach premiery wywoływać silny 'szczękoopad’.
Później uruchomiłem Sega Mega Drive. Na razie mam jedną grę, do tego jest to bilard, co nie jest może synonimem platformy arcade, ale było miło poczuć ten dreszczyk przy 'odpalaniu’ czegoś nowego.
A skończyłem na rodzimej grze L.K. Avalon na Atari 65 XE – Fred.
Będzie tego więcej. Dużo więcej! Obok Home Assistant to główny temat przewodni moich wolnych godzin, które ostatnio tak ciężko 'wyrwać’.